Zaczęło się niewinnie od zaproszenia na Etno party do znajomych. Strój organizacyjny skomponowałam sobie bez konieczności wychodzenia z domu. Gorzej było z jego dopełnieniem, czyli biżuterią. Ukoronowaniem moich intensywnych poszukiwań odpowiedniego naszyjnika był zakup w sklepie indyjskim. Przymknęłam oko na jego zbójecką cenę i wróciłam zadowolona do domu:-)
Impreza udała się wyjątkowo, a ja aż do chwili powrotu i ujrzenia się w lustrze, nie miałam świadomości faktu, że niechcący zmieniłam też kolor skóry. Kolor zmieniłam lokalnie, a dokładniej - w okolicy oddziaływania etno naszyjnika;-)
I to był TEN moment:-)
Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i zaczęłam buszować po sklepach internetowych w poszukiwaniu komponentów. Zabawa ta, nie powiem, mocno mnie wciągnęła i zassała:-)
Po pewnym czasie, gdy moje naszyjniki ujrzały światło dzienne, zaskoczyła mnie przychylna reakcja kilku bliskich mi osób i... pierwsze zamówienia.
poniedziałek, 15 marca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz